Chociaż nie palą nas już na stosie, to wcale nie oznacza, że przestałyśmy istnieć. Nie mamy czarnych kotów, nie latamy na miotłach i raczej nikt nie oskarża nas o kontakty z nadprzyrodzonymi mocami. A jednak wciąż jest w nas coś, co przez wieki budziło jednocześnie lęk i fascynację – potężną wewnętrzną moc.
Problem polega na tym, że współczesne kobiety zbyt często o niej zapominają. Pochłonięte pracą, obowiązkami domowymi i kolejnymi zadaniami do odhaczenia, dałyśmy sobie wmówić, że nasza wartość rośnie wyłącznie wtedy, gdy odnosimy sukcesy zawodowe, zdobywamy status, zarabiamy duże pieniądze i realizujemy ambitne cele. Oczywiście to wszystko może być piękne i ważne, jednak kłopot pojawia się wtedy, gdy swoją siłę i swoja moc zaczynamy definiować wyłącznie przez zewnętrzne atrybuty: tytuły, ubrania z modną metką czy cudze opinie. Wtedy zaczynamy wierzyć, że poklask jest jedynym dowodem naszej wartości.
Tymczasem z natury w każdej z nas istnieje ogromna siła, która rodzi się w ciszy, intuicji i w myślach. To nie jest żaden tajemny sekret, lecz prosta prawda: nasze myśli, nasz wewnętrzny stan emocjonalny i energia decydują o tym, jak wygląda nasze życie, ale też życie tych, którzy są wokół nas.
Gdybyśmy w pełni rozumiały, jak potężną moc mają nasze myśli, jak szybko mogą się materializować i jak sprawnie pracuje nasza energia to być może żyłybyśmy inaczej, być może w większej harmonii ze sobą, bez poczucia, że musimy cokolwiek udowadniać światu.
Dlatego chcę Wam powiedzieć moje drogie: obserwujcie swoje myśli, szanujcie swoją energię i dbajcie o harmonijny wewnętrzny stan. Zawsze. Nie chodzi o to, by być nieustannie idealnie spokojną i uśmiechniętą, jak w reklamie, ale o uważność – o zdolność zauważenia, kiedy wpadamy w spiralę krytyki, porównań i wewnętrznej walki, napięcia, kiedy zaczynamy trwonić swoją energię na niepotrzebne rzeczy, kiedy zamiast tworzyć, zaczynamy niszczyć.
Każda z nas ma w sobie potężną energię – z jednej strony tę, która płynie z samego jądra Ziemi, z drugiej tę, która płynie z nieba. Poprzez swoją czakrę sakralną jesteśmy połączone z czymś większym – z Bogiem, z kosmosem, to przez nas przepływa nowe życie i pojawia się na świecie.
Spotykają się w nas dwie potężne siły: energia kosmosu i energia Ziemi. Dlatego wszystko, czego tylko szczerze zapragniemy, może się zmaterializować. Warunek jest tylko jeden, trzeba umieć kontrolować trzy rzeczy: swój wewnętrzny stan, swoją energię i swoje myśli.
Spróbuj przez dwa miesiące powstrzymać się od krytyki i osądów, zarówno wobec innych, świata, jak i wobec siebie. Zamiast tego obserwuj poziom swojej energii i kieruj uwagę na pozytywne myśli. Jestem przekonana, że już po krótkim czasie zobaczysz, jak twoje życie zmieni się i wierzę, że to będzie początek Twojej głębokiej transformacji. Z czasem zauważysz, że pojawia się w Twoim życiu więcej obfitości, poprawia się Twoje zdrowie, a rzeczy, których pragniesz, przychodzą do ciebie łatwiej i naturalniej. Nie dlatego, że wszechświat nagle cię „docenił”, lecz dlatego, że twoja własna energia przestała blokować to, co od zawsze było możliwe.
Tym różnią się kobiety od mężczyzn. On walczy, zdobywa, planuje i realizuje się w świecie zewnętrznym. Ona kreuje, tworzy, przyciąga i materializuje. Oczywiście, w każdym z nas istnieje zarówno pierwiastek męski, jak i żeński. Jednak to, co naturalne dla kobiety, to właśnie zdolność łączenia sił Ziemi i kosmosu. Mamy wielokrotnie więcej energii (mocy) niż mężczyźni.
Mężczyzna, który potrafi szanować kobietę, nie tylko daje jej przestrzeń do rozkwitu, lecz sam staje się uczestnikiem jej mocy. Kobieta „wiedźma” ze swoją intuicją i pradawną mądrością dzieli się swoją siłą z tym, który potrafi ją dostrzec i uszanować. W takim związku mężczyzna czerpie z jej wewnętrznej energii, a wraz z tym wzrasta jego siła, dobrobyt i powodzenie.
Jeśli jednak zabraknie szacunku, jeśli kobieta zostanie zraniona lub poniżona, jej życiodajna moc zamyka się przed nim. Mężczyzna sam odcina się od źródła, które mogłoby go karmić i wspierać. W miejsce obfitości pojawia się pustka, a w miejsce siły osłabienie. Brak troski wobec kobiety prowadzi do powolnego wypalenia i utraty wszystkiego, co najcenniejsze.
Być może właśnie na tym polega współczesne „czarownictwo” – nie na miotłach i kociołkach, lecz na umiejętności świadomego zarządzania swoją energią.
Może brzmi to jak bajka, może jak psychologia w lekkim wydaniu. Ale czy naprawdę nie warto spróbować? Skoro nie płoną już stosy, mamy wreszcie szansę przypomnieć sobie, kim naprawdę jesteśmy. A świat wyjątkowo mocno potrzebuje dziś kobiet, które pamiętają o swojej mocy i potrafią ją wykorzystać do tworzenia, wspierania i dzielenia się z innymi. Nie niszczenia, nie destrukcji, nie krzywdzenia, a do upiększania otaczającego świata.