Postęp jaki obserwujemy w wielu dziedzinach w dzisiejszych czasach, pozwala nam z pewnością wygodniej żyć, szybciej się przemieszczać, odkrywać kosmos czy komunikować się niemal z każdym zakątkiem świata w kilka sekund. Świat może się pochwalić naprawdę wielkimi osiągnięciami, również w dziedzinie medycyny. Szczepionki, antybiotyki i wiele leków pomogło uporać się z wieloma problemami dotykającymi ludzkość na całym świecie. Wydawałoby się, że przy takim inwestowaniu w służbę zdrowia, rozwojowi farmakologii, profilaktyce i panującemu kultowi ciała, chory człowiek powinien być rzadkością. Wiemy jednak, że niestety tak nie jest. Współczesne choroby pochłaniają setki tysięcy ofiar rocznie w naszym kraju i chyba jak nigdy dotąd w historii ludzkości ludzie tak nie chorowali.
Większość przyczyn jest oczywista – błędy żywieniowe, a może bardziej chemia powszechnie stosowana w uprawach, hodowli i przetwórstwie żywności, brak ruchu, nadmiar stresu. Jednak nie o przyczynach chciałam dzisiaj napisać, lecz o kilku pułapkach, które nie pozwalają lub bardzo utrudniają wyjście z choroby.
Pułapka numer 1 – przywiązanie do diagnozy
„Ma Pani cukrzycę, hashimoto, nadciśnienie, nowotwór, mięśniaki, endometriozę, reumatoidalne zapalenie stawów” – te i tysiące innych nazw chorób, słyszą pacjenci każdego dnia w gabinetach lekarskich. Jeśli doświadczyliście tego na sobie, wiecie co to oznacza, wiecie, że diagnoza może powalić z nóg. To taki moment w życiu, kiedy świat czasem potrafi całkowicie się zawalić. Być może to też o to chodzi, żeby nami potrząsnąć, żeby obudzić, żeby dać kopa, żeby pokazać, że obraliśmy niewłaściwy kierunek w życiu, że potrzebujemy zmian?
Jeśli choroba zmusza nas do takich refleksji, rozumiemy jej przesłanie, właściwie interpretujemy, to w porządku, gorzej jednak, kiedy uporczywie trzymamy się usłyszanej diagnozy nie widząc związku z dotychczasowym życiem.
Za diagnozą lekarską zazwyczaj idzie określony z góry schemat postępowania, procedura medyczna i wyrocznia, że choroba jest nieuleczalna i jesteśmy skazani na inwazyjne leczenie do końca życia.
Tak wygląda życie większości ludzi, utrzymywanie życia wraz z chorobą za pomocą leków.
Już nie tylko ciało cierpi, ale siada też czasem całkowicie psychika człowieka. Tak mocno potrafimy się przywiązać do usłyszanych od lekarza słów, tak bardzo w nie uwierzyć, że nie jesteśmy w stanie otworzyć się na nic innego.
Może dlatego jest mi o wiele bliższa filozofia wschodu i medycyna chińska, z jej zupełnie innym podejściem do zdrowia, chorób, ich przyczyn i leczenia. Tu powstanie choroby ogólnie rzecz ujmując, upatruje się w utracie równowagi naszego organizmu i absolutnie nie dotyczy to wyłącznie odżywiania, ale też naszych emocji i myśli. Leczenie polega głównie na eliminowaniu różnych zakłóceń, czynników chorobotwórczych, odbudowie układu odpornościowego i stawianiu organizmu na nogi.
Nie przywiązuj się mocno do diagnozy, zacznij postrzegać chorobę jako chwilowe zakłócenie równowagi i skup się na jej odbudowie. Spójrz na swoje życie, zastanów się co doprowadziło Ciebie do tego momentu i takiego stanu. Choć konfrontacja może być czasem bolesna, to jest konieczna by odzyskiwać zdrowie. Pamiętaj, tam gdzie kierujesz swoją uwagę to wzmacniasz, czy rzeczywiście chcesz wzmacniać chorobę czy te rzeczy, które pomogą Ci z niej wyjść?
Pułapka numer 2 – oczekiwanie szybkich efektów
Dziś chcemy osiągnąć wiele rzeczy szybko i w łatwy sposób. Szybko osiągnąć sukces, zarobić duże pieniądze czy wziąć szybki kredyt na nowy samochód i wakacje. Technika ułatwia nam życie domowe, więc szybko myjemy naczynia, szybko robimy pranie i szybko gotujemy posiłki. Dlaczego więc nie oczekiwać tej samej szybkości i prostoty kiedy zachorujemy? W odpowiedzi na te oczekiwania przemysł farmaceutyczny wraz z lekami i pigułkami na każdą dolegliwość stał się jednym z najpotężniejszych.
Czy wykupując kolejną receptę rzeczywiście wspieramy swoje zdrowie? Opierając się na liście skutków ubocznych wymienionych na każdej ulotce, śmiem twierdzić, że absolutnie nie. Chociaż leki ratują dzisiaj setki istnień ludzkich, to nie sprawią, że zostaniemy uleczeni. Zepchniemy jedynie chorobę z jednego narządu czy całego układu do innego.
Choroba nie pojawia się znikąd i nagle, jest konsekwencją działających czasem wiele lat destrukcyjnych czynników i złych nawyków, oczekiwanie więc że poradzimy sobie z nią za pstryknięciem palca jest złudne.
Bardzo często oprócz zmian potrzebujemy cierpliwości, pokory, wytrwałości, zaufania. Choć nie zabrzmi to zachęcająco, jeśli przez kilka lat doprowadzamy się do poważnej choroby, to kilka lat będziemy potrzebować by z niej wyjść. Czasem małymi krokami, bez rewolucji, dzień po dniu, powolutku z okazywaniem szacunku i miłości dla swojego ciała.
Pułapka numer 3 – skupianie się na tym co pomaga, a nie na tym co szkodzi
Jednym z najważniejszych przesłań medycyny chińskiej jest „nie ważne co stosować, lecz ważne czego unikać”. Podobnie Hipokrates wieki temu mawiał „po pierwsze nie szkodzić”. To powinien usłyszeć każdy pacjent od swojego lekarza.
Troska o własne zdrowie powinna się zacząć od wyeliminowania wszystkiego co działa na nas destrukcyjnie, nie tylko bezpośrednio na ciało jak śmieciowe jedzenie, ale też na naszą psychikę. Mam na myśli znienawidzoną pracę czy toksyczną relację, w których potrafimy tkwić latami. Możemy oczywiście upudrować buzię i przykryć zaskórniki, tylko nałożenie pudru nie jest rozwiązaniem, nie sprawi, że wypryski znikną.
Podobnie ma się z witaminami, suplementami czy lekami. Zażywanie ich nie sprawi, że zatruty toksynami, grzybami czy pasożytami organizm odzyska równowagę. On do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje przyjaznego środowiska, potrzebuje oczyszczenia, czasem wręcz generalnych porządków. Zanim więc zaczniemy szukać rozwiązań dla swoich zdrowotnych problemów, spójrzmy czy nie istnieje coś czym sobie ewidentnie szkodzimy, czy możemy coś wyeliminować.
Wielu znajomych posiada zwierzaki, systematycznie je odrobaczając, tak zaleca weterynarz, czy my ludzie, też mamy w nawyku zrobienie kuracji przeciw pasożytom przynajmniej raz w roku? Stomatolog nie zacznie leczyć zębów jeśli nasza buzia będzie pełna kamienia. Każe nam go usunąć zanim zacznie cokolwiek robić. Warto zastosować takie podejście w przypadku jakiejkolwiek choroby. Posprzątajmy dom, jakim jest nasze cudowne ciało, zadbajmy o jego poczucie komfortu, a później urządzajmy najlepszymi i najpiękniejszymi „meblami”.
Pułapka numer 4 – brak siły i motywacji do zmian
Upatruję to w postawionej diagnozie. Raczej nie usłyszymy od lekarzy budujących, motywujących i pokrzepiających słów w tym trudnym momencie. Już na tym etapie, kiedy przychodzi załamanie, ciężko się podnieść wielu ludziom, stawić czoła chorobie, wprowadzić niezbędne zmiany, podjąć odpowiednie kroki. Dodatkowo, jeśli słyszysz, że choroba jest nieuleczalna, to po co się w ogóle starać?
Wiesz co ja myślę i w co wierzę? Wierzę w to, że zdecydowana większość chorób jest uleczalna, że to od nas zależy, od naszej determinacji i chęci do życia, czy z choroby wyjdziemy, czy się poddamy. To w naszych przekonaniach tkwi sekret zdrowia. Warto więc budować takie, które wpłyną pozytywnie na nasze codzienne nawyki. Jeśli uwierzysz, że Twoje zdrowie jest w Twoich rękach, to staniesz się odpowiedzialny za siebie i za swoje wybory.
Jeśli uwierzysz, że zdrowa dieta, ruch i praca w obszarze emocji determinują to jak się czujemy, jak wyglądamy i jaka jest generalnie jakość naszego życia, to będziesz o to wszystko dbał.
Nikt za nas niczego nie zrobi, żaden lekarz, żaden lek, żaden terapeuta.
Pułapka numer 5 – skupianie się wyłącznie na diecie
Większość współcześnie występujących chorób, tzw. cywilizacyjnych, ma swoje podłoże nie tylko w złych nawykach żywieniowych, ale też psychice, emocjach. Bardzo chętnie korzystamy z porad dietetyka, szukamy zdrowych przepisów, zmieniamy nawyki zakupowe, nieco gorzej jest skonfrontować się ze swoim wnętrzem. W nim bardzo często tkwią stare, nieuleczone rany, zadry, niechęć, nienawiść, złość, zazdrość i to one najbardziej niszczą ludzi od środka. Medycyna chińska widzi ścisły związek między np. złością a chorobami wątroby, gniewem i chorobami serca czy strachem i chorobami nerek. Obserwuję co dzieje się obecnie na świecie, wydarzenia, które mają miejsce, uderzają w najbardziej czułe miejsce każdego z nas – poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Wzbudza się strach wyzwalający hormony stresu, ludzie tracą ugruntowanie, kontakt z Ziemią i jej energią, z korzeniami, które trzymają nas twardo w niezachwianej pozycji. Kiedy nasz spokój, stabilizacja i poczucie bezpieczeństwa zostają zachwiane, łatwo nas wytrącić z równowagi, wybuchamy gniewem, odczuwamy lęk, tracimy poczucie własnej wartości. W konsekwencji odbija się to na zdrowiu, szczególnie na kondycji nadnerczy i nerek. Dziś jak nigdy dotąd warto dbać o kontakt z Naturą, szukać w niej wyciszenia i sposobu na uspokojenie emocji. Kiedy zachwiana zostanie nasza czakra podstawy związana z Ziemią, będziemy chwiejni i podatni na upadki dosłownie i w przenośni.
Pułapka numer 6 – brak zaufania do zdolności samoleczenia organizmu
Wystarczy nie przeszkadzać, a organizm sam będzie wiedział jak się uporać z różnymi zdrowotnymi problemami. Zaufać ciału, ono wie lepiej, przecież bez naszej ingerencji odbywają się wszystkie procesy życiowe. Każdy układ działa jak najbardziej zaawansowana maszyna, precyzyjnie, bez pomyłek, współgrając z pozostałymi. Naszą rolą niech będzie wyłącznie wspieranie tych cudownych procesów zachodzących wewnątrz naszego ciała, poprzez zdrowe jedzenie, odpoczynek, aktywność, miłość, radość, życzliwość, zrozumienie i zaufanie w potęgę siły wyższej.